niedziela, 13 września 2015

Rozdział III

Każde nasze śniadanie wyglądało tak samo: owsianka a do picia kawa lub herbata – co kto woli. Jedynie w soboty i niedziele kucharze urozmaicali nasze śniadaniowe menu o jajka lub parówki. Był środek tygodnia, więc była tylko owsianka. Osobiście nie lubię kawy, dlatego pozostała mi do wyboru herbata. Tego ranka nie miałam apetytu. Owsianka, mimo że jak zawsze była bardzo dobra, tym razem bardzo wolno znikała z mojego talerza.
– Addell – odezwała się Beatrice, moja przyjaciółka i sąsiadka przy stole – jeśli nic nie zjesz, zasłabniesz na treningach. Nawet ludzie tacy jak ty, wytrwali i jedni z najlepszych muszą jeść! Zrób „aaaa”!
Beatrice przystawiła mi łyżkę z owsianką do ust. Rudowłosa psiara była bardzo wesoła i troszkę dziecinna, dlatego potrafiła podnosić na duchu. Przynajmniej mnie. W wielu trudnych chwilach mi pomagała i bardzo się cieszę, że udało mi się z nią zaprzyjaźnić. Dziś jednak nie mogła mi w tak prosty sposób pomóc.
Wzięłam moją łyżkę z jej ręki i ponownie zanurzyłam w owsiance. Beatrice spojrzała na mnie jakby ze smutkiem.
– Powiedz mi, Beatrice, czy gdybyś mogła odwiedziłabyś teraz swoją rodzinę?
Beatrice zastanowiła się chwilę.
– Nie wiem jakie są procedury co do odwiedzin rodziny... Czy to aby nie jest zabronione aż do ukończenia szkolenia?
– Walić procedury – powiedziałam. – Chodzi mi o samą możliwość. Na przykład tak od razu po śniadaniu, gdybyś mogła, wyjechałabyś na ten jeden lub dwa dni?
– Tak – powiedziała Beatrice. – Rodzina to ta rzecz, której żołnierzom najbardziej brak. Oczywiście, że skorzystałabym z niej.
Skinęłam lekko głową w podziękowaniu. Beatrice uśmiechnęła się.
Podpułkownik Damian Flaks wczoraj zaoferował mi możliwość odwiedzenia mojej rodziny. Sam weźmie za to odpowiedzialność, załatwi mi możliwość wyjazdu w weekend i będzie mnie pilnował – aczkolwiek wątpię czy osobiście. W zamian będę wisieć mu przysługę. Nie będę wiedziała kiedy się o nią upomni, ale nie będę mogła zadawać pytań i będę musiała zrobić wszystko co mi każe, inaczej powiem do widzenia wojsku... Boję się jednak, że da mi misję, przy której tak czy siak stracę to miejsce. W tedy na tym ucierpię nie tylko ja, ale również moja rodzina.
Każda rodzina, której członek należy do naszego Oddziału dostaje całkiem wysoki zasiłek, w zamian za zupełne niekontaktowanie się z dzieckiem, niezadawaniem pytań i całkowite oddanie je w ręce wojska. W aktualnych czasach jest to na serio przydatne. Ale nawet gdy o tym powiedziałam rodzicom byli bardzo niezadowoleni z pomysłu bym miała pójść do wojska pod takimi warunkami. Powiedziałam im jednak, że ich zdanie, niestety, nie za bardzo ma wpływ na moją decyzję i pójdę tam bez względu czy powiedzą „tak” lub „nie”.
Nie było to perfekcyjne posunięcie.
Mojej rodziny nie widziałam już od dwóch lat, jeśli nie dłużej. Dlatego nie wiedziałam czy zgodzić się na ten układ z podpułkownikiem czy nie.
Po porannych treningach mieliśmy – dosyć krótki, ale zawsze coś – czas wolny. Wykorzystałam go by przemyśleć tę propozycję. Ległam na łóżku i spojrzałam w poszarzały sufit. Zobaczenie rodziny po ponad dwóch latach było niczym senne marzenie. Pamiętajmy jednak, że to marzenie niesie ze sobą spore ryzyko. A traz do czego może mnie wykorzystać podpułkownik. Do czegoś co mogłoby u ubrudzić, za pewne i tak nie najczystsze, rączki. Zapewne też do czegoś co pomoże mu dostać awans. Morderstwo? Bardzo prawdopodobne. Śledzenie? Już mniej prawdopodobne. Możliwe, że coś za co potem będę się przeklinać i żałować, ale zobaczenie rodziny…
Spojrzałam na Troyę, która siedziała przy moim łóżku. Nasze spojrzenia się spotkały. Jej oczy promieniowały inteligencją i zrozumieniem… tak jakby wiedziała o czym myślę. Pogłaskałam ją po głowie.
– Pojedziemy tam – powiedziałam z uśmiechem.
Szybko wstałam z łóżka i wyszłam ze zbiorowej sypialni. Skierowałam się do gabinetu podpułkownika. Oczywiście Troya szła za mną. Zatrzymałam się pod drzwiami do gabinetu. Nie lubiłam tego człowieka, czułam do niego odrazę. Ale od początku można było się domyślić, że to człowiek dążący do celu po trupach, którego interesuje jedynie własny zysk. Zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam do gabinetu.
Przy biurku siedział oczywiście podpułkownik Damian Flaks razem z jakimś innym żołnierzem. Gdy Flaks mnie zauważył, kazał swemu wcześniejszemu gościowi opuścić pokój. Gdy mnie mijał zauważyłam na ramieniu jedną gwiazdkę – czyli był to podporucznik. Spojrzał na mnie i na moja psinkę z pogardą i wyszedł.
– Witam panienkę w ten jakże piękny dzień! – powiedział Flaks. – Podjęłaś już może jakąś decyzję co do mojej propozycji?
– Owszem, podpułkowniku – powiedziałam, nie siadając na fotelu. – Mam jednak pytanie: ilu moich kompanów przekupił pan w ten sposób? Wystarczająco dużo by zapewnić sobie stołek na samej górze?
– Ciebie to nie powinnko interesować, Addelline – powiedział Flaks z nutą irytacji w głosie. – Jaka jest twoja decyzja?
– Zgadzam się – powiedziałam po chwili milczenia.
– Ach, to świetnie. Zatem w najbliższy weekend zostajesz zawieziona do swego rodzinnego domu w Krakowie. Skinęłam głową.
Miałam jednak nadzieję, że to nie jest pusta obietnica i mam do czego jechać.

 Witam wszystkich! Bardzo się cieszę za przeczytanie powyższego, krótkiego i pozbawionego akcji rozdziału. Komentarze zawsze mile widziane. ;)
A teraz chciałabym pochwalić się moim sukcesem! ^^ Otóż wzięłam udział w konkursie Haniko na jej blogu „Przygody Ashley” (polecam! link do tego boga znajdziecie w prawej kolumnie) i zajęłam drugie miejsce z moim krótkim opowiadankiem (jeśli kogoś ciekawi znajdzie go na w/w bogu)! 
I... To tyle. Przepraszam Was za dlugie niepublikowanie opowiadanka, ale właśnie w mniej więcej takich odstepach będą rozdziały publikowane. Szkoła średnia to nie przelewki. ;)
To tyle (ym razem naprawdę!).
Wasza INU

4 komentarze:

  1. Codziennie owsianka + kawa? Wow, współczuję... Menu trochę podobne do więziennej karty dań, ale czego innego można się spodziewać - dobrze że nie grochówka :D Widzę, że Addelline bardzo odważna skoro chce "walić procedury" ;) I tak trzymać! Beatrice pełna humoru i optymizmu postać - chyba ja polubię :) Ciekawe czy bohaterka faktycznie odwiedzi swój rodzinny dom, może coś stanie jej na drodze? Albo tego domu.. Już nie będzie? Cóż, pozostało tylko czekać na kontynuację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć, że jest ktoś, kto czeka na nowe rozdziały. :) Obym nie zawiodła!

      Usuń
  2. Nie no genialna fabuła! Przyznam, że przez blog Haniko trafiłam na Twój i jest świetny :D no nie spotkałam się nigdy z takim pomysłem. W takiej sytuacji popieram Addelline. Walić procedury rodzina ważniejsza! I jakoś nie podoba mi sie ten podpułkownik. Taki jakiś dziwny jakiś. XD mam przeczucia, że w przyszłości namąci coś. Może na nawet w następnym rozdziale.. w każdym razie Beatrice mnie rozwaliła xD "zrób aaa" xD leżę i nie wstaję. Już dziewczynę lubię.
    Czekam na kolejny rozdział, a blog dodaje do obserwowanych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej; dziękuje za pochwałę! Cieszę się, że Ci się spodobał. I postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział (ale też tak by nie tracił na wartości). ^^

      Usuń

Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach!